Nazarinh
Nazarinh => Góry => Wątek zaczęty przez: Arkado w Styczeń 09, 2014, 15:59:15
-
(http://tapety.joe.pl/pobierz/ziemia/gory/zielone-gory/)
-
Wszedł Sherman. Usiadł na szczycie, czekając na Avę. Rozejrzał się, po czym zmrużył oczy, widząc jakiegoś wilka na horyzoncie.
-
Wbiegla Ava, potykajac sie u szczytu i zjezdzajac na sam dol. Wgramolila sie z powrotem, stajac nieco chwiejnie obok Shermana.
-
Sherman spojrzał na Avę wzrokiem mówiącym ''Really, Ava? Really?''.
-
Ava spojrzala Shermana i zamrugala z mieszanka min typu "Well... Really, really", zmieszania i lekkiego rozbawienia..
-
Sherman przewrócił oczami i ponownie zapatrzył się w obcego wilka.
-
Ava spojrzala tam gdzie on. Przechylila glowe na bok z ciekawoscia, dostrzegajac wilka.
-
Ava poslyszawszy warczenie zagrala wiatrem melodie, ktora ukladala sie w slowa.
- Witaj. Nie chcemy ci nic zrobic, spokojnie. Jestes z tej watahy? Jestes od Arkada?
-
-Trąci naszym kochanym zaginionym Alphą, więc pewnie tak. - mruknął Sherman. (xD)
-
Ava zasmiala sie.
xD
-
Ava usiadła, przypatrując się obcej waderze.
- Sherman... Czemu ona wygląda jakby chciała nas... Zagryźć?
-
Ava uniosla tylko brwi.
- Nawet nie wiesz, co to ironia i zart? U Shermana, co bylo to w sredniowieczu, wilki nie byly takie nijakie i wredne. - przeciagnela sie, wiatr wokol niej zagral melodie "Hey Brother" Avicii, gdyz akurat to krazylo jej w glowie. Odwrocila sie bokiem do wrednej wadery, spojrzala na choryzont i zanucila cicho.
-
-Ej, ej, nie kłóćcie się. - zaprotestował Sherman. -Rób co chcesz, ale nas nie zabijesz. To nasza wataha. Jeśli będę chciał, to sam cię zabiję, bo od tego jestem tym, kim jestem. - warknął. -Poza tym... - Sherman usiadł i uśmiechnął się z wyższością. -...mogę być pewny, że Arkado stanie po naszej stronie, kiedy mu powiemy, że nas zaatakowałaś.
-
___________________________________
A, i nie chcę tu nikogo obrazić, po prostu Sherman myśli to, co piszę, więc nie mam na to wpływu...xD
-
Ava przerwala na chwile melodie.
- No wlasnie. - klapnela obok Shermana. Dwa identyfikatory obily sie o siebie z brzekiem. - I mamy tez przewage broni. - powiedziala, przypominajac sobie o luki i kolczanie strzal, ktore miala na grzbiecie.
-
- To dopiero idiota, nie? - spytala Ava Shermana, podstawiajac waderze lape kiedy wychodzila, tak ze tamta sie potknela. - Arkado powinien chyba madrzej wybierac wilki do watahy. Znaczy, fakt. Tu nie ma dyskryminacji, wiec nawet takie matoly i kretyni moga tu byc, ale jednak. Takie wybitnie glupie wredoty i imbecyle... - Ava pokrecila glowa z niesmakiem. - Zreszta, to jej zachowanie podchodzi pod rasizm. Z pewnoscia nie jestes kundlem, a sadzac po jej zachowaniu, ona tak.
-
Sherman odsunął się, tak, że wadera tylko wylądowała na ziemi. Prychnął z pogardą.
-To nasza wataha, nie twoja. I jeśli coś ci się nie podoba, to wynocha.
-
Wszedłem po zapachu moich wilków.
-Ava, Sherman. Gdzie te ''głupie wredoty i imbecyle''?
-
- A byla tu taka jedna, bezimienna z tego co wynikalo. Ja do niej normalnie, grzecznie, a ta z pyskiem na mnie i Shermana. Glupie i tyle.
-
-Najwyraźniej Shin. Nie warto było jej przyjmować. Wywalę ją. Ale później, teraz nie mam siły.
-
Weszlam, wyczuwszy won reszty. Podeszlam do nich.
- Awantura?
- Nie warto, nie warto... - Ava spojrzala na wszystkich pokolei. - Hej, a moze chcielibyscie wpasc wszyscy do mnie? No wiecie, na noc, na kolacje.
-
-Zapisała się jakaś wadera, ja do niej miło, a ta do mnie i Avy z Shermanem z pyskiem. Nie warto było. I tak już nie jest członkiem watahy. - wyjaśniłem.
Sherman spojrzał na Avę podejżliwie.
-Będziesz śpiewać, a szczury pójdą za tobą i pod nóż?
-
- No wiec, nie ma juz chyba o czym mowc, nie? - usiadlam.
Ava przewrocila oczami.
- A tam, od razu pod noz. Zreszta, nie zamierzam spiewac dla szczurow. - zaopoowala z mina jakby Sherman zwariowal. - A na kolacje chcialam zrobic co innego, no chyba, ze wolisz szczury. - zasmiala sie.
-
-Nom, teraz już nie. - ''spojrzałem'' na Avę.
Sherman popukał się w czoło, patrząc na Avę.
-
Spojrzalam na wszystkich.
Ava przewrocila oczami.
-
-To jak z tą kolacją? - spytał Sherman przewracając oczami.
-
- Jest nadal aktualna. - Ava usiadla i klasnela w lapy. - To idziemy, idziemy.
Spojrzalam na Arkado, Shermana, a potem na Ave.
-
-To prowadź. - mruknąłem.
-
Ava kiwnela glowa i wybiegla, zjezdzajac na lapach z samej gory. Przewrocilam oczami wyszlam.
-
Wyszedłem, Sherman za mną.